Pozostaję w temacie
porcelany.
Do zdjęć ponownie pozuje rąsia, która zawsze kojarzy mi się z filmem "Rodzina Addamsów". Po każdej sesji jest głęboko chowana do szafki. Pomijając lekko makabryczne skojarzenia (tak, tak.. naoglądał się człowiek horrorów i fantastyki, to teraz ma za swoje), jej czarne welurowe obicie strasznie się brudzi. Łapie wszelkie kłaczki i kurz. Co gorsza - nie jest łatwo ją dobrze wyczyścić, a aparat wyłapie każdy najmniejszy pyłek. Nie wygląda to dobrze na zdjęciach.
Nigdy nie byłam
specjalnie zafascynowana niebieskim kolorem. Może dlatego, że bez mocnej
opalenizny wyglądam w nim jak… hmmm… ujmując delikatnie - mało twarzowo J
Teraz jednak najmocniej w oko wpadła mi w oko błękitna ‘kulka’. Pięknie się
prezentuje.
Cieszę się, że pogoda
jest coraz bardziej jesienna. Będę mogła ponownie regularnie nosić własne
wyroby biżuteryjne. Szczególnie, że lubię rzeczy duże, ciężkie, rzucające się w
oczy. A te niekoniecznie pasują do zwiewnych, letnich strojów. Za to
rewelacyjnie ozdabiają i rozświetlają ponure, jesienne szaro-bure ubrania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz